Strony

piątek, 27 lutego 2015

Part 1: Chapter 9



** Oczami Niall'a **

Usłyszałem strzał i Alice pode mnie podbiegła a wtedy upadła.. była duża plama krwi.. spojrzałem na tą zakapturzoną postać.. ale go już nie było. I to właśnie teraz zdałem sobie sprawę że Al uratowała mi życie.
- Dzwoń po pogotowie! - krzyknąłem do Zayn'a jak tylko się ocknąłem. On nadal patrzył się na Alice z osłupieniem. Ja pochyliłem się nad dziewczyną, była nie przytomna, zdjąłem swoją koszulkę i owinąłem ją wokół jej rany. Mocno krwawiła.. wyglądało to okropnie.
- Alice kocham cię, nie rób mi tego, proszę, nie rób. - zaczęły mi lecieć łzy. Nie podaruję sobie tego jak Al zginie, to ja powinienem być na jej miejscu, ja!
Zayn zbiegł na dół, zadzwonił po karetkę a ja Alice wziąłem na ręce i poszedłem zanieść ją do salonu na kanapę. Wszyscy patrzeli na nas z przerażeniem. 
- Co się stało?! - zapytał Liam
- Ktoś ją postrzelił. - odpowiedziałem nerwowo
- Karetka zaraz będzie, Niall idź ubierz koszulkę czy cokolwiek, bo zaraz, karetka będzie a my pojedziemy za nimi- przytaknąłem głowę i wyszedłem po pierwszą, lepszą bluzkę. Jak wróciłem wszyscy stali wokół Al. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Harry szybko poszedł otworzyć. 
- Tak, tu proszę za mną. - powiedział 

** 15 minut później **

Wchodziliśmy do szpitala, ruszyłem w stronę recepcji a za mną, przyjaciele. 
- Przepraszam, trafiła tu młoda dziewczyna, brunetka, została postrzelona, wie pani gdzie jest? - zapytałem
- Tak, tak. Państwo z rodziny? - cholera! i co teraz mam powiedzieć...? dobra, wiem. to jedyny sposób
- Tak, ja jestem narzeczonym, to jest jej siostra i brat - wskazałem na El i Zayn'a - a to są moi bracia - wskazałem na Liam'a, Louis'a i Harry'go. 
- W porządku. Pana narzeczona jest na sali operacyjnej. Jest to sala numer 219, proszę iść prosto, wtedy są schody/winda jak pan woli, wtedy w lewo i są tam duże drzwi, proszę przed nimi poczekać.
- Dziękuje. - powiedziałem i ruszyłem w wskazanym kierunku.

Siedzieliśmy już tak dwie godziny, i w końcu z sali wyszedł lekarz.
- Przepraszam, co jest z Al? - zapytałem 
- Pan z rodziny? - zapytał. ugh znowu to głupie pytanie!
- Tak, jestem narzeczonym.
- W porządku, no więc udało nam się wyciągnąć kulę z ręki. Jest uszkodzona kość w wyniku, czego jest ona nadpęknięta. Do poważnego złamania nie doszło, więc zakładanie gipsu nie jest potrzebne. Jest tylko owinięta bandażem. Pana narzeczona jest w śpiączce, powinna się obudzić w ciągu czterech dni. - powiedział przysyłając mi uśmiech
- A czy mogę siedzieć z Al? Nie chcę jej samej zostawiać. - powiedziałem
- Dobrze.
- Dziękuje. - powiedziałem, a on kiwnął głową i odszedł.

** trzy dni później **

Siedziałem każdego dnia przy niej, trzymając ją za dłoń, nie odchodziłem do niej na krok, no jedynie że chodziłem do toalety się załatwić... Nie jadłem, ani nie piłem, jedynie, że chłopacy jak przychodzili to dawali mi kawę i jakieś bułki. Nie miałem ochoty jeść, jak miałem sobie pomyśleć o tym, że dziewczyna którą kocham by zginęła, ratując mi życie. Nie spałem w nocy i teraz są tego skutki. Zasnąłem trzymając dłoń Al.


** Oczami Alice **

Chciałam otworzyć oczy, i od razu tego pożałowałam. Natychmiast musiałam je zamknąć, światło mnie raziło, gorzej niż słońce. W końcu mi się udało. Znajdowałam się w jasnym pomieszczeniu, ktoś siedział obok mnie na krześle, trzymając moją dłoń. Uśmiechnęłam się jak zobaczyłam blond włosy. Pogłaskałam dłoń, która mnie trzymała. Nie chciałam go obudzić, co raczej mi nie wyszło. Podniósł się, jeszcze z przymrużonymi oczami, nadal trzymał mnie za rękę. Uśmiechnęłam sie do niego na co on odwzajemnił. 
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, głaszcząc kciukiem moją dłoń.
- Nie chciałam ciebie stracić. - odpowiedziałam spuszczając głowę - Gdzie reszta? - zapytałam zmieniając temat
- W domu są.
- A ty dlaczego nie pojechałeś? - zapytałam
- Nie chciałem ciebie zostawiać tu samej. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- A kiedy pojechali?
- Wczoraj o 18. - wyszczerzyłam oczy
- W takim razie ile tu ze mną siedzisz? - byłam coraz bardziej zdziwiona..
- Odkąd cię tu przywieźli. - odpowiedział przyglądając mi się.
- W takim razie ile ja już tu jestem?
- Trzy dni.
- Co?! I ty tu byłeś? - nie wiedziałam czy jestem zła, że nie odpoczywał, czy jestem szczęśliwa, że się o mnie martwił.
- Tak byłem. - spuścił głowę
- Mam nadzieję, że jadłeś coś.
- Um.. taa.
- A możesz mi powiedzieć co zjadłeś i ile?
- Trzy kawy i trzy bułki, przez trzy dni. - no to teraz mnie wmurowało
- Nialler.. Proszę idź się wygodnie wyspać, najeść się i po prostu odpocząć.
- Zostanę z tobą, bo teraz to się zanudzisz na śmierć.- przewróciłam oczami na co on się zaśmiał. Do pokoju wszedł lekarz, sądząc po stroju.
- Oo widzę, że pana narzeczona się już obudziła.- spojrzałam pytająco na Irlandczyka a on na mnie i się uśmiechnął. Rozumiem, że to był jedyny sposób, żeby mógł ze mną siedzieć. Ale przecież mógł się podać za brata, prawda? - Zrobimy pani ostatnie podstawowe badania i dziś pan będzie mógł zabrać swoją narzeczoną. - zwrócił się do Horan'a.
- Dobrze - powiedział uśmiechając się.
- Pan Horan będzie musiał się zająć panną Glass.
- Oczywiście. Zajmę się nią. - przewróciłam oczami

Zayn, jak tylko wszedł do sali, szeroko się uśmiechnął i mnie przytulił na co ja lekko jęknęłam, bo mam obolałą lewą rękę. Przywiózł mi ubrania poszłam się ogarnąć.
, bo już jestem po wszystkich badaniach i zaraz mogę iść po wypis z szpitala. Niall spakował moje rzeczy a ja poszłam się ogarnąć.




Ubrałam, przygotowane przez mulata ubrania. Biała bluza, czarne leginsy i Air Maxy.
Byłam strasznie słaba, więc musiałam się czegoś przetrzymywać. Przed wyjściem z szpitala Niall się odezwał.
- Ubierz je, paparazzi są.. - podał mi czarne Ray Bany, przytaknęłam głową i je ubrałam
- Czyje są? - zapytałam
- Moje. - uśmiechnął się, na co ja odwzajemniłam. 

Jak szliśmy zakręciło mi się w głowie, Niall chyba to zauważył, bo mnie złapał za rękę i podtrzymywał. 
- Dziękuje. - powiedziałam słabym głosem. Irlandczyk tylko kiwnął głową, uśmiechając się. 
Wsiadł ze mną do tyłu, kierowcą był Zayn.
Chłopaki odwieźli mnie do domu. Podziękowałam im i weszłam do środka. Na kanapie siedziała Amanda. Jak ja jej długo nie widziałam..
- Hej - powiedziałam
- Cześć, przepraszam, że mnie nie było w szpitalu.. miałam sprawy do załatwienia. - Auć.. 
- Nic się nie stało, w porządku. - powiedziałam i weszłam na górę.
Siedziałam na łóżku jakieś dwie godziny, i wtedy zabrzęczał mój telefon. SMS

Słuchaj słońce, ślicznie wyglądasz tak siedząc na łóżeczku. 
Patrz komu ufasz
i mniej oczy szeroko otwarte.

Dostałam sms'a od nieznanego numeru. Przestraszyłam się i spojrzałam w okno. Stał tam ON. Ian, to on próbował zabić Niall'a.  Chwilę później znów telefon zabrzęczał, przestraszyłam się, że to może być znów on. Ale to był tylko Zayn. 

Cześć mała, mamy sprawę. 
Wpadniemy za 15 min.

Ciekawe o co może im chodzić.. Ale o jezu! Przecież tu jest ON, a jak on coś im zrobi?! Spojrzałam w okno, ale już tam nikogo nie było. Zwlekłam się z łóżka i poszłam na dół, nalać sobie soku jabłkowego. Am właśnie schodziła po schodach.
- Al, słuchaj ja wychodzę. Śpię dzisiaj u Julie.
- Jasne. - często u niej śpi, w ogóle dużo czasu razem spędzają. Jak Amanda wychodziła, przed drzwiami stali już chłopacy. Liam, Lou, Harry, Zayn i Niall.
- Cześć wam - powiedziałam uśmiechając się. 
- Hej! Jak się czujesz? - spytali równocześnie na co się zaśmiałam.
- Lepiej. A wy? - zapytałam 
- Dobrze. - odpowiedział Harry
- Słuchaj Alice.. mamy sprawę. Proszę nie mów od razu "NIE", zastanów się spokojnie.. 
- W porządku. Słucham. - poklepałam miejsce obok siebie, dając znak żeby usiedli.
- Zamieszkaj z nami. - powiedział mulat. Totalnie mnie wmurowało. Zamieszkać??
- Nie mogę. - powiedziałam stanowczo
- Al.. - zaczął Niall
- Nie mogę na was sprowadzać niebezpieczeństwo.  Widziałeś co ostatnio było.  I jeszcze to..  - podałam telefon z SMS'em Zayn'owi. Głośno go przeczytał a ja podkuliłam nogi,  Niall mnie objął a ja się w niego wtuliłam.
- Tym bardziej zamieszkasz z nami,  chodź,  pomożemy ci się spakować. Wyprzedzając twoje pytanie,  to z Amandą już rozmawialiśmy jak byłaś w szpitalu.  Powiedziała,  że to świetny pomysł,  bo ona i tak mało przebywa w domu i nie będzie musiała się o ciebie martwić.
- Macie niedługo trasę..  wywiady,  sesję,  studio..  nie,  nie mogę wam przeszkadzać.  - powiedziałam
- Jesteś najważniejsza Al.  - Niall powiedział cmokając mnie w czubek głowy.

**************************************

Um..  są już jakieś oznaki czułości...
Następny rozdział,  mam nadzieję że pojawi się do końca tego tygodnia. 

3 komentarze: