poniedziałek, 4 maja 2015

Part 1: Chapter 20



Jeśli doceniasz moją pracę - skomentuj <3 


** Oczami Nialla **

Chodziłem z Al po sklepach już jakieś dwie godziny, a ona nadal mówi, że nie ma wszystkiego. Weszliśmy do jednego z jej ulubionych sklepów. Na samym wejściu Alice rozejrzała się dookoła, i się uśmiechnęła pod nosem.
- Naprawdę długo ci to zajmie? - zapytałem, chociaż marzyłem o tym by to trwało jak najdłużej, przynajmniej tu jesteśmy sami. Bardzo się zaskoczyłem gdy zgodziła się na wyjazd, ale tym bardziej się ucieszyłem. Tęskniłem za nią, Co ja bez niej zrobię?
- Nie marudź. Kupuję tę sukienkę i zmykamy. - powiedziała
- Głodna jestem. - powiedziała, w tym samym czasie, co ja. Oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Czemu zakupy zajmują ci tyle czasu? - zapytałem
- Kupuję rzeczy, które od razu wpadną mi w oko. - odpowiedziała
Zapłaciłam i wyszliśmy z sklepu. Trzymałem większosć dziewczyny zakupów.
- Pezz i Dan też jadą? - zapytała? Cholera! Zapomniałem powiadomić chłopaków.
- Um.. nie wiem, raczej tak. - powiedziałem, a ona przytaknęła głową. - Ee, ja idę do łazienki. - powiedziałem. Właściwie to wiesz powiadomić, w ogóle o tym wyjeździe bo nic nie wiedzą. No wiesz takie tam.. Ten wyjazd zaplanowałem w ciągu dziesięciu minut abyś mnie kojarzyła jako dobrego przyjaciela.. mniejsza o to, po prostu muszę go oświecić, żeby zebrali dupę w krok i się spakowali.
- Jasne poczekam. - powiedziała
Podszedłem do drzwi z napisem "WC", wszedłem do środka i poszukałem numer do Zayna. Odebrał po drugim sygnale.
- Niall? - rozpoczął rozmowę
- Taa. Też miło cię słyszeć Zayn. - odpowiedziałem
- Sory, martwiliśmy się- zapytał - Gdzie jesteś? Nie ma cię od pięciu godzin. - Co?!  Nie było mnie pięć godzin?  Wow. 
- Jestem z Alice na zakupach. - powiedziałem
- Z Alice? Z naszą Alice? - pytał
- A znam jakąś inną Alice? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie
- No nie, uhm co .. jak.. przecież nie możemy z nią nawet rozmawiać. - powiedział łagodnie, ale wyczuwam panikę w jego głosie.
- Uwierz wiem co robię. Słuchaj pakujcie się jutro wyjeżdżamy do Kalifornii. Weź Perrie a Liam Danielle, i Louis El. To znacie jak chcecie. - powiedziałem
- Do Kalifornii?! Nie mamy teraz wolnego. I w ogóle skąd ten pośpiech? - dopytywał.
- Wiem, ale gówno mnie to obchodzi. Jedziemy tam, musimy, i ja chcę. Uwierz wy też chcecie. - powiedziałem już mniej spokojniej.
- Dobra.. Al jedzie z nami? - zapytał po raz kolejny.
- Tak. Inaczej byśmy nie jechali. - wypuściłem powietrze.
- Huh.. nie wiem czy dobrze zrobimy.. Mieliśmy się od niej trzymać z daleka..
- Taa, ale uwierz mi, teraz możemy. Musimy się cieszyć jej towarzystwem. - Chiolera! Złamał mi się głos pod koniec.
- O czym mówisz?
- O niczym. To powiedz chłopakom i się pakujcie, jutro samolot mamy o dziewiątej. - powiedziałem
- Jasne. Rozumiem, że jak coś to Alice nie wie, że to jest zaplanowane w ostatniej chwili?
- Taa. Ok ja kończę bo teraz jestem w łazience i sobie pomysli, że nie wiadomo co tu robię. - powiedziałem i usłyszałem jego śmiech, po czym się rozłączyłem.
Gdy wróciłem na miejsce,  w którym ją zostawiłem,  nikogo nie zobaczyłem.  Co do cholery?!  Gdzie jest Al?!
Zacząłem rozglądać się dookoła i zobaczyłem jak wychodzi z sklepu męskiego z torbami. Znowu coś kupiła?  I to w dodatku w męskim? Czy ona kiedyś przestanie mnie zadziwiać?
Ona także mnie zauważyła i się zarumieniła. Kocham jak to robi.
Przypomniałem sobie o tym, że ona wtedy TAM była. To w tym sklepie ona była, gdy ja z Zayn'em tam byliśmy. Słyszała to. Perrie mówiła, że ona płakała.. I mysli, że mam dziewczynę, tak to mam rozumieć, prawda? O co chodzi..?
- Długo na mnie czekałeś? - przerwała moje rozmyślenia.
- Uhh nie, chwilkę. Ty.. ty chodzisz do sklepu z męską odzieżą? - może jestem wscibski, ale na serio mnie to interesuje. Jej policzki nabrały jeszcze żywszego koloru. Kocham jak się wstydzi. Słodka jest jak się rumieni.
- Huh.. ja.. nie.. ja tylko.. - jąkała się.
- Ok jedziemy do Nando's? - zmieniłem temat, bo wiem, że wstydzi i czuje się niekomfortowo.
- Taa.  Chodzimy.  - powiedziała 

***

 Podjechałem pod dom Al. Dawno już się tak nie cieszyłem. Otworzyłem drzwi dla dziewczyny, i wyciągnąłem zakupy z bagażnika. Podszedłem pod drzwi i czekałem, aż brązowowłosa otworzy je. Gdy już je otworzyła, odebrała ode mnie zakupy i postawiła przy szafce na buty.
- Al..? - zapytałem niesmiało.
- Tak? - spojrzała się na mnie.
- Spakuj wszystko co potrzebne. Będziemy rano o ósmej, ok? - wiem, że wyglądało to tak jakbym miał zamiar się zapytać o cos całkiem innego.
- Jasne, - powiedziała. - Wchodzisz?
- Z wielką przyjemnością, ale też muszę się spakować. - powiedziałem smutno.
- Uh.. ok. To do jutra. - powiedziała uśmiechając się.
- Proszę zaklucz drzwi jak odjadę. - powiedziałem
- Dobrze tato. - zajęczała
- Uroczo jęczysz. Tylko to nie jest odpowiednie miejsce, co nie? - zapytałem śmiesznie ruszając brwiami
- Ha-Ha, bardzo śmieszne. - powiedziała gorzko, ale widziałem w jej oczach rozbawienie, więc się tym nie przejąłem.
- To czas na mnie. Dobranoc.. księż..Alice.- uśmiechnąłem się nerwowo.
- Dobranoc Nialler. - Kocham jak tak na mnie mówi.


** Oczami Alice. Następnego dnia. **

Rano szybko wstałam, i przygotowywałam się do wyjazdu. Spakowane walizki postawiłam przed drzwiami wejściowymi. Poszłam jeszcze załatwić swoje potrzeby fizjologiczne i byłam gotowa.
Nie zdążyłam usiąść na kanapie, a usłyszałam pukanie do drzwi. Przecież jest dzwonek, nie prościej?
Otworzyłam drzwi a w nich ujrzałam Harry'go.
- Hej. - powiedział
- Cześć. - odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech. Byłam lekko zawiedziona, tym, że to właśnie nie jest Niall.
- Pomogę ci. - powiedział na co się uśmiechnęłam szerzej.
Zobaczyłam dwa samochody, i nie wiedziałam do którego iść. Styles zauważył moją dezorientację.
- Jedziemy z Lou, El i Niallem. - powiedział
- Och.
Wsiadłam na tylne siedzenie na środku. Po lewej stronie siedział Niall. Kierowcą był Louis, a na miejscu pasażera siedziała Eleanor. Przywitałam wszystkich, na co wszyscy szeroko się uśmiechnęli. Cóż, prawie wszyscy. Irlandczyk był dzisiaj jakiś nieobecny.
Po dotarciu na lotnisko wsiedliśmy do prywatnego samolotu. Zajęliśmy miejsca, i znowu wypadło, że siedzę obok Nialla i Harry'go.
- Jestem zmęczona, mogę się zdrzemnąć? - sama nie wiem kogo dokładnie zapytałam, ale wszyscy co mnie usłyszeli skinęli głowami, zabawne.
Przez sen sobie wyobrażałam jak świetnie spędzę te dwa tygodnie. Może uda się mi naprawić relację z przyjaciółmi, mogę ich tak nazywać? Tak, zdecydowanie mogę. Czy będę mogła być prawdziwą sobą jak zawsze tak jest przy nich, czy jednak będę musiała trzymać ten dystans między nami? Jak to będzie później wyglądało? Gdy wrócimy do Londynu będziemy dalej się spotykać jak przyjaciele? Czy wytłumaczą mi tutaj dlaczego powiedzieli na mnie te wszystkie rzeczy? I czy Niall powie mi co go gryzie? Przecież wczoraj było jeszcze wszystko ok, a dzisiaj jakby dostał nożem prosto w serce.
Może za dużo sobie wyobrażam? Może oni wcale nie chcą się ze mną znowu zaprzyjaźnić, tylko znaleźć inny pretekst by później można było się ze mnie śmiać? Nie.. oni nie są tacy.. Oni mnie kochają.. zależy im na mnie, prawda? Przecież powiedzieli mi to..
Sen przerwał mi czyis głos i szturchanie mnie.
- Al? - to chyba był Styles.
- Tak? - zapytałam
- Zaraz wylądujemy.. i muszę zapiąć pasy, tak samo jak ty.. więc zejdź ze mnie, słońce. - powiedział a ja się troszkę zawstydziłam, bo opierałam głowę o jego ramię i byliśmy bardzo blisko, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Uhm, przepraszam. - chichotałam
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się szeroko pokazując szereg białych zębów.
Usiadłam wygodnie na swoim miejscu zapinając pas. Wtedy spojrzałam na Horana, który siedział obok mnie. Wpatrywał się w "podłogę", jakby zaraz miała zniknąć.
Szturchnęłam go w bok, by zwrócić na siebie uwagę. Spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam kompletną pustkę.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- Jasne. - zakpił. Czy coś złego zrobiłam?
Nie odzywałam się już, i także zaczęłam się przypatrywać tępo w podłogę.
Samolot wylądował a my poszliśmy prosto do aut.

***


Dojechaliśmy do domu, co ja mówię, co WILLI. To była bardzo duża willa z basenem, niedaleko małego lasku. Kłopotałam się z walizkami, więc Harry mi pomógł. 
- Idźcie sobie wybrać jakiś pokój czy coś. My wam przyniesiemy wasze "tobołki" - powiedział Lou robiąc w powietrzu cudzysłów. Skinęłyśmy głowami i weszłyśmy do ogromnego domu.
Ruszyłam na górę, by mieć pokój w miarę  spokojnym miejscu. Weszłam do jednego z pokoi, w którym od razu się zakochałam. Miał beżowobrązowe ściany, jasne duże łóżko i ciemne meble, które nadawały temu wnętrzu charakteru. Na wprost od łóżka były duże szklane drzwi na balkon, dzięki czemu jest przepiękny widok. Na rogu były ciemne drzwi, najprawdopodobniej do łazienki, z której poczułam natychmiastową potrzebę z skorzystania z niej. 
Gdy wróciłam zobaczyłam na łóżku siedzącego blondyna.
- Um.. Niall? - odezwałam się
- Och.. ty już tu jesteś.. - powiedział. Okej?
- Taa. - wskazałam na walizki. 
- To ja idę coś znaleźć. - powiedział wstając.
- Poczekaj. - powiedziałam. Co? Nie, co ja robię w ogóle?
- Hm? - zapytał odwracając głowę w moją stronę. 
- Jesli chcesz możemy dzielić ten pokój wspólnie. - Nie wierzę, że to zaproponowałam. Tylko spojrzałam na jego poszerzający się uśmiech. Już wiedziałam, właśnie sobie załatwiłam męczarnię na dwa tygodnie z tym uroczym Horan'em.




**************************************

Ale dałam gif!  Hahhahaha :') 
Małe spóźnienie wynikło z mojej choroby, i pisałam rozdział w ostatniej chwili. 
Nic ważnego się tu nie dzieje, ale jest on potrzebny jak każdy;) 

3 komentarze: